Ethereum może wkrótce zdetronizować Bitcoina jako najważniejsze cyfrowe „store of value” – tak wynika z lipcowego raportu rynkowego VanEck.
Zdaniem Matthew Sigela, szefa działu badań nad aktywami cyfrowymi w VanEck, to właśnie rosnąca deflacyjność ETH, zyski ze stakingu oraz model zarządzania zorientowany na posiadaczy tokenów stawiają Ethereum na uprzywilejowanej pozycji względem bardziej „sztywnego” Bitcoina.
„Ethereum może stworzyć system ekonomiczny bardziej korzystny dla posiadaczy tokenów niż Bitcoin” – czytamy w raporcie.
ETH na fali – cyfrowe skarbce rosną
Bitcoin długo uchodził za cyfrowe złoto – ze względu na ograniczoną podaż, przejrzysty harmonogram emisji i płynność był idealnym zabezpieczeniem przed inflacją. To, co uchodziło za jego największy atut – niezmienność – dziś może być również jego słabością.
Tymczasem Ethereum pokazuje pazur. Skarbce oparte na ETH zyskują na popularności nie tylko dzięki możliwym wzrostom cen, ale także możliwości generowania realnych zysków. Trzymając ETH, firmy mogą uruchomić staking, otrzymując nagrody walidatorów i część opłat transakcyjnych. Ale to nie wszystko – ETH daje też dostęp do protokołów DeFi, co pozwala dodatkowo zwiększać zyski. Dla BTC takie opcje wciąż są ograniczone.
Raport VanEck wskazuje, że ETH-skarbce kopiują klasyczne strategie BTC, jak finansowanie kolejnych zakupów czy zabezpieczanie opcji, ale jednocześnie dzięki stakingowi i DeFi powiększają swoje zasoby znacznie szybciej.
Deflacja działa na korzyść ETH
Ogromną rolę w rosnącej atrakcyjności Ethereum odgrywa jego model monetarny. Początkowo inflacja ETH wynosiła 14,4%, czyli znacznie więcej niż 9,3% w przypadku BTC. Ale dwie fundamentalne zmiany zmieniły wszystko.
Pierwszą było wdrożenie EIP-1559 w sierpniu 2021 r., czyli mechanizmu spalania opłat bazowych, który sprawia, że część ETH znika z obiegu przy każdej transakcji.
Drugą – słynne „the Merge”, czyli przejście z proof-of-work na proof-of-stake we wrześniu 2022 r. Dzięki temu emisja ETH spadła z około 13 000 dziennie do zaledwie 1 700.
Efekt? Już w marcu 2023 r. inflacja ETH była niższa niż BTC. Od października 2022 do kwietnia 2024 liczba ETH w obiegu spadła – zanotowano roczny deflacyjny wskaźnik na poziomie -0,25%. Choć od tamtej pory inflacja lekko wzrosła (do +0,38%), nadal jest niższa niż w przypadku BTC (+0,84%).
Tymczasem Bitcoin wciąż opiera się na inflacyjnej emisji, by nagradzać górników, co budzi pytania o długoterminowe bezpieczeństwo sieci – zwłaszcza że halvingi ograniczają wynagrodzenia dla minerów.
W ostatnich 12 miesiącach górnicy BTC zarobili jedynie 278 mln USD z opłat transakcyjnych, a aż 14,6 mld USD z emisji nowych monet. Jeśli cena BTC nie nadąży za spadkiem nagród za blok, obecny model bezpieczeństwa może się nie sprawdzić. Jednym z rozważanych rozwiązań jest hard fork wprowadzający nową inflację – ale to z kolei uderza w samą ideę „stałej podaży”.
ETH rośnie na bilansach spółek
Ethereum zdobywa również zaufanie spółek giełdowych. Na ich bilansach znajduje się obecnie 966 000 ETH (ok. 3,5 mld USD), wobec zaledwie 116 000 pod koniec 2024 r.
Za wzrostem instytucjonalnego zainteresowania stoją m.in. napływy do nowo zatwierdzonych ETF-ów spot na ETH oraz bardziej przyjazne przepisy, które pomogły wypchnąć stablecoiny na główną scenę.
W ciągu ostatniego miesiąca cena ETH poszła w górę o 54%, wyprzedzając wzrost BTC (10%).
ETH – nowe cyfrowe złoto?
Choć wciąż nie ma jasności co do długoterminowej ścieżki inflacyjnej ETH, coraz więcej analityków uważa, że przy obecnej dynamice i użyteczności może ono pełnić rolę prawdziwego store of value. Czy to oznacza koniec ery Bitcoina jako cyfrowego złota? Na razie nie – ale Ethereum zdecydowanie depcze mu po piętach.