Inwestycje w whisky coraz śmielej wchodzą na salony jako alternatywa dla krypto, akcji czy nieruchomości. Marek Porwol z kanału Hajsoholicy w swoim materiale wideo rzuca nieco światła na temat, który wielu traktuje jak inwestycyjną egzotykę — ale z dobrym researchem może okazać się całkiem rozsądnym ruchem.
Whisky to nie tylko degustacja
Whisky, szczególnie edycje limitowane single malt, zyskują na wartości w czasie. Niektóre butelki zyskują po kilkaset procent w kilka lat — i nie mówimy tu o żadnej spekulacyjnej bańce. Jak zauważa Marek, to aktywo niszowe, ale w pełni realne, fizyczne i z rosnącą globalną grupą fanów i kolekcjonerów.
Co inwestor powinien wiedzieć przed pierwszym łykiem?
Na pierwszy rzut oka whisky inwestycyjna może wyglądać jak zbieranie korków po winie. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Marek podkreśla kilka kluczowych zasad:
- Marka i destylarnia: Im bardziej prestiżowa, tym lepiej,
- Limitowana edycja: Żadnych masówek z supermarketu,
- Estetyka i stan butelki: Opakowanie, etykieta i korek mają znaczenie.
I choć nie trzeba być znawcą smaku torfowego dymu, warto znać podstawy — od wieku destylatu po sposób butelkowania.
Butelka czy beczka?
Poruszony w filmie temat inwestycji w beczki to już wyższy level. Potencjalnie większe zyski, ale też wyższy próg wejścia. Trzeba liczyć się z kosztami przechowywania, ubezpieczenia, a finalnie także rozlewu i marketingu.
Z drugiej strony mamy klasyczne inwestycje w pojedyncze butelki, które można łatwiej sprzedać na aukcji, włożyć do sejfu (albo barku – choć to mniej rentowny kierunek) i które są o wiele bardziej przystępne dla inwestycyjnych świeżaków.
Ile można zarobić?
Według danych przywoływanych przez Marka i cytowanych źródeł branżowych, whisky inwestycyjna potrafi dać:
- 11–12% rocznego zwrotu (średnia z ostatnich lat),
- 84–380% w 5–8 lat — przy inwestycjach w naprawdę topowe edycje.
Oczywiście, nie każda butelka zrobi taki wynik. Rynek bywa kapryśny, a trendy kolekcjonerskie — zmienne jak pogoda na Islay.
Na co uważać?
Marek nie zostawia złudzeń: Whisky inwestycyjna to nie złoty bilet do finansowego raju. Trzeba:
- unikać popularnych, łatwo dostępnych edycji,
- mieć oko na autentyczność i źródło pochodzenia,
- zadbać o odpowiednie przechowywanie (zero światła, zero ciepła, niska wilgotność).
No i najważniejsze: whisky inwestycyjna to aktywo mało płynne — i nie chodzi tu o zawartość alkoholu. Sprzedaż może zająć tygodnie, jeśli nie miesiące.
„Whisky inwestycyjna to nie tylko moda — to aktywo, które potrafi dać 380% zwrotu w kilka lat. Ale trzeba wiedzieć, co się kupuje.”
— Marek Porwol, Hajsoholicy
Głos Coinn.
Z perspektywy Coinn., whisky to świetny temat na dywersyfikację portfolio — zwłaszcza dla tych, którzy już siedzą w krypto, NFT czy rynkach tradycyjnych i szukają czegoś bardziej namacalnego. Fajnie też, że rynek ten rozwija się w Polsce. Powstają lokalne grupy, eventy i nawet… inwestycyjne bottlingi z polskich firm.
Ale żeby nie było zbyt romantycznie: Whisky, jak każde alternatywne aktywo, ma swoje ograniczenia. Wymaga wiedzy, cierpliwości i dostępu do źródeł. No i nie każda butelka to przyszły unicorn.
Podsumowując:
- Marek Porwol z Hajsoholicy świetnie ogarnia temat whisky inwestycyjnej — warto obejrzeć jego materiał.
- Inwestycje w whisky to nie zabawa — to konkretna alternatywa, która wymaga wiedzy, nie intuicji.
- Rynek rośnie, szczególnie w Europie i Azji, ale trzeba umieć się po nim poruszać.
- Whisky nie zastąpi Bitcoina w portfelu — ale może być ciekawym dodatkiem.